gry online

Recenzja baru restauracyjnego Karmnik Pod Gołębiami.

19:57:00


W końcu nadszedł czas i wolna chwila, aby zrecenzować moją wizytę w Barze Restauracyjnym "Karmnik Pod Gołębiami". Kolację w tym miejscu wygrałam w konkursie organizowanym przez autorkę bloga Dziękuję, było pyszne. Oczywiście, pomysł, aby jechać do Warszawy aż ze Śląska Cieszyńskiego tylko po to, żeby zjeść kolację wielu moim znajomym wydawał się... co najmniej dziwny :) A jednak, możliwość skosztowania nowych smaków i spędzenia miłych chwil w stolicy od razu wydał mi się genialny. Zabrałam więc moją Mamę, która jakiś czas temu obchodziła urodziny i ruszyłyśmy w drogę.
27 lutego przywitał Nas mroźny, warszawski wieczór. Spokojnym spacerkiem ruszyłyśmy w stronę Starego Miasta, gdzie czekał na nas stolik w jednej z tamtejszych restauracji - Karmniku Pod Gołębiami. Już na początku zachęciła nas niezwykle miła, profesjonalna obsługa i ciekawy wystrój wnętrza. Po pierwszym spojrzeniu w menu miałyśmy niemały dylemat, lecz ostatecznie podjęłyśmy decyzję. Wieczór zaczęłyśmy od zamówienia drinków. Mama wybrała dla siebie campari ze świeżo wyciskanym sokiem z pomarańczy, ja natomiast, po skorzystaniu z profesjonalnej rady kelnerki, zdecydowałam się na koktajl "Egg nog", w którego skład wchodził rum sailor jerry, przyprawy, likier jajeczny, cynamon, gałka muszkatołowa i mleko. Jako osoba, która alkohol pija "od święta", nie byłam pewna czy drink chociaż trochę mi zasmakuje... Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy skosztowałam. Ciepły, perfekcyjnie skomponowany napój podany w piękny sposób całkowicie zniewolił moje kubki smakowe. Równie smaczne było campari zamówione przez Mamę.


Po wypiciu drinków nadszedł czas, aby wrzucić coś na ząb. Ja wybrałam danie lekkie, idealnie trafiające w mój gust, czyli filet z suma europejskiego z puree z brokułów oraz świeżą sałatką. Wybór Mamy padł na kaczkę pieczoną po staropolsku w sekretnej marynacie z pieczonymi ziemniaczkami, żurawiną, jabłkiem i pieczonymi buraczkami. Gdy dania zostały podane, zostałyśmy w niemałym szoku... Piękne, idealnie skomponowane porcje serwowane na płaskich, kamiennych talerzach wyglądały bosko! Co najlepsze, jedzenie smakowało jeszcze lepiej, niż wyglądało. Ryba rozpływała się w ustach, a jej delikatny smak świetnie komponował się z pikantnym puree i chrupiącą sałatką. Szczerze mówiąc, na samą myśl o tej potrawie zaczynam robić się głodna :)

Kaczka zamówiona przez Mamę również była niepowtarzalna. W połączeniu z karmelizowanymi owocami intensywnie doprawione mięso smakowało świetnie, furorę zrobiły również zasmażane buraczki. Nigdy wcześniej nie jadłyśmy tak dobrze przyrządzonych buraków. Szczerze! 


Najedzone i szczęśliwe spędziłyśmy resztę wieczoru w miłej atmosferze karmnikowego zacisza. Ten wieczór uważam za bardzo, bardzo udany. Z czystym sercem polecam Karmnik Pod Gołębiami wszystkim czytelnikom. Świetne jedzenie, smaczne drinki, zachęcająca obsługa i niepowtarzalny klimat... To właśnie te cechy sprawiają, że zdecydowanie JESTEM NA TAK. :)

Serdecznie zachęcam do odwiedzenia strony Karmnika (KLIK) oraz polubienia facebook'owego funpage'a (KLIK)























Inne posty.

2 komentarze

  1. Widzę, że sporo się tam zmieniło na lepsze, cieszę się. Nie ma nic lepszego od udanego wieczoru z mamą ;) Ja nie wspominam tego miejsca najlepiej niestety. Kilka lat temu jak jeszcze nie byłam na przymusowej diecie, jadłam tam jedne z najgorszych pierogów w moim życiu. Pamiętam, że były ze szpinakiem i chyba z fetą, ale fety było jak na lekarstwo (więc mam prawo jej nie pamiętać) farsz nie był doprawiony, a ciasto rozgotowane. Jeden z większych zawodów, bo z zewnątrz wyglądało tak zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierogów tam nie jadłam, więc nie jestem w stanie się wypowiedzieć. Niemniej, zamówione przeze mnie potrawy były świetne. Zmiany zdecydowanie na plus ;)

    OdpowiedzUsuń